Kolejna "laurka" dla gminy

Przy Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami w Opolu działa grupa „Psy, koty, zwierzęta - opolskie”. Społecznicy pomagają czworonogom - tym dużym i tym małym - a w krytycznych sytuacjach podejmują interwencje. Tak też było na początku maja w przypadku bulwersującego zdarzenia, jakie miało miejsce w naszej gminie - konkretnie w miejscowości Faustianka. Stawką było życie skatowanej przez rolnika krowy. Aby nie zostać posądzonym o manipulowania faktami zamieszczamy opis, jaki wolontariusze grupy opublikowali w internecie.

Agonia katowanej krowy, nieudolność urzędników i nasza bezradność. Tak w skrócie możemy opisać dramat jaki rozegrał się w gminie Rudniki.

Dostaliśmy zgłoszenie razem z tragicznym nagraniem, jak rolnik znęca się nad krową, która nie potrafi wstać, bije ją łańcuchem, prętem uderza po głowie, wszystko po to żeby wstała. Zwierzę jednak jest tak słabe, tak skatowane, że nie jest w stanie podnieść nawet głowy.

Jest godz. 20:18 - natychmiast dzwonimy na policję z prośbą o interwencję. My nie mamy możliwości tam jechać ponieważ w danym momencie wracamy z Pleszewa, gdzie zaprzyjaźniona organizacja przyjmuje i pomaga w adopcji naszych zwierząt.

Na miejscu jest osoba, która zgłosiła nam tą sytuację, dzięki czemu mamy kontrolę nad tym co się dzieje na miejscu.

Dyżurny informuje nas, że ma jeden patrol, że jest na innej interwencji i że jak skończą to podjadą. Czekamy.

Mija 40 min, krowa zaczyna ciężko oddychać. Muczy błagalnie. Podjeżdża patrol, ale policjanci nawet nie wysiadają z radiowozu, zawracają i odjeżdżają, jak się okazuje dostali zgłoszenie o wypadku samochodowym i konająca krowa musi dalej czekać.

W międzyczasie szukamy na stronie gminy Programu Opieki nad Zwierzętami, gdzie powinny być podane numery alarmowe do urzędników, którzy właśnie w takich sytuacjach mają obowiązek zareagować i pomoc. Żaden z numerów nie odpowiada.

Policja również nie może się skontaktować z nikim z gminy, ponieważ dysponuje nieaktualnymi numerami m.in. do urzędnika, który nie pracuje już od roku.

Dzwonimy do Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego, gdzie słyszymy, że pracownik nie może nam podać numeru ani do wójta gm. Rudniki, ani do urzędnika gminnego ponieważ obowiązuje go RODO. Obiecuje jednak do nich zadzwonić, poinformować o sytuacji i poprosić żeby się z nami skontaktowali. Mijają następne długie minuty a nikt do nas nie dzwoni, policji nie ma na miejscu, a krowa muczy coraz ciszej.

Postanawiamy znów zadzwonić do WCZK, słyszymy że wójt i pracownik wyłączyli telefony.

W końcu majówka!

Szukamy pomocy wszędzie, dzwonimy do wszystkich możliwych weterynarzy, na 10 odbiera jeden, ale stwierdza, że on się nie podejmie takiej wizyty i się rozłącza. Szukamy kontaktu do Wójta na własną rękę, dzwonimy do Powiatowego Centrum Zarządzania w Oleśnie, na numer który jest podany na stronie, w słuchawce słyszymy "przepraszamy, nie ma takiego numeru". Wzbiera w nas złość i bezsilność.

Po 21:00 na miejsce w końcu przyjeżdża policja, ale dyżurny informuje nas, że oni nie za bardzo mają możliwość cokolwiek z krową zrobić i mogą jedynie spisać notatkę.

W międzyczasie pracownik WCZK dodzwonił się do pracownicy urzędu gminy Rudniki, która pełni dyżur w święta i dni wolne, ale jak się okazuje, pani właśnie ma własne wesele i nie pomoże. Odsyła nas do swojej koleżanki, która dzwoni do jednej z naszych wolontariuszek i otwarcie przyznaje, że nie wie co robić w takiej sytuacji, ponieważ jest w zastępstwie i nie wiem nawet czy i z jakim weterynarzem gmina ma podpisaną umowę.

Krowa dalej cierpi, zaczyna puchnąć jej brzuch. Już praktycznie nie reaguje.

Policja, która w międzyczasie dojechała na miejsce stwierdza, że krowa faktycznie dogorywa. Poruszeni tym widokiem policjanci wspólnie z dyżurnym szukają weterynarza, który może przyjechać na miejsce. My kilkukrotnie prosimy pracownicę UG, żeby powiadomiła Wójta. Informujemy, że będziemy sporządzać protokół z tej sytuacji, że jako organizacja pomagająca i walcząca o każde zwierzęce życie jesteśmy zbulwersowani nieudolnością urzędników i brakiem jakiejkolwiek pomocy dla konającego zwierzęcia.

Policję informujemy że będziemy składać zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.

Na miejscu ok godz. 23:00 zjawiają się technicy kryminalistyczni, którzy mają za zadanie sporządzić oględziny krowy i miejsca zdarzenia. Po 23:00 na miejsce dociera również weterynarz.

Zostajemy zapewnieni, że krowie zostanie udzielona pomoc lub kiedy nie będzie już możliwości jej uratować zostanie humanitarnie uśpiona.

Pojawiają się kolejne przeszkody. Mimo że weterynarz stwierdza, że krowa jest w agonii, bez zgody właściciela krowy nie uśpi. A właścicielką jest córka oprawcy, która aktualnie przebywa za granicą. Odjeżdża policja, odjeżdża weterynarz.

Krowa leży i cierpi do rana!

Rano od dyżurnego policji otrzymujemy informacje, że na miejsce będzie znów wysłany weterynarz a krowa zostanie przetransportowana do ubojni. W chwili obecnej krowa nadal tam leży, napuchnięta już jak balon, ale nadal żyje. Jednak nie mamy już żadnych, nadziei, że uda się ją uratować.

Drodzy Państwo tak działają w naszym kraju urzędy i instytucje, które swoje obowiązki względem zwierząt mają w głębokim poważaniu. Wyłączone telefony, brak nocnej i świątecznej opieki weterynaryjnej, brak kontaktu z urzędnikami w dni świąteczne i wolne. To nasza codzienność”.

Tyle relacja wolontariuszy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Finał ich interwencji jest taki, że zwierze przeżyło i zostało przetransportowane do gospodarstwa w pobliskim Cieciułowie. Tam odzyskuje siły.

Sprawą z Faustianki zainteresowała się również TVP3 Opole, która wyemitowała materiał w opisanej sprawie w „Kurierze Opolskim”.

- To nie pierwszyzna, że tam się takie rzeczy dzieją - powiedziała dziennikarzowi TVP3 Opole Dorota Jeleniewska z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Jeździliśmy już kilkakrotnie na interwencje w tym gospodarstwie. Nawet rok temu, gdzie ta sama krowa była bita przez tego samego człowieka.

„Nie zostawimy tak tego. Postaramy się to nagłośnić w każdy możliwy sposób. W sprawie będziemy składali również skargi na opieszałość działań urzędników oraz nie wywiązanie się z obowiązków służbowych” - zapewniają działacze TOZ.

A co na to gminni urzędnicy? Odpierają zarzuty!